Przyjechaliśmy na lotnisko, ja, Marc i Cinthia. Wiedziałam, że nie będę widziała mojej miłości przez tydzień, zostaje tylko Skype, ale to nie jest to samo. Przez internet nie można się przytulić, pocałować. Gdy Marc stawał do odprawy miałam łzy w oczach, ale starałam się nie rozklejać.
- To tylko tydzień, będzie dobrze - ciągle powtarzał Marc. Dla mnie tydzień był wiecznością.
Pocałował mnie na pożegnanie i wszedł na pokład samolotu. Wróciłyśmy z Cinthią do samochodu i pojechałyśmy do kina na jakąś komedię żeby się rozluźnić. Wiedziałam, że ten tydzień będzie dla mnie męczarnią.
***
7 dni minęło. Reprezentacja U-21 Hiszpanii wygrała wszystkie mecze eliminacyjne i zakwalifikowali się na Mistrzostwa Świata. Wyjechałam po Marca na lotnisko, tym razem bez Cinthii, ona musiała zostać w sklepie. Gdy weszłam na lotnisko i zobaczyłam na tablicy, że samolot z Madrytu już wylądował serce biło mi jak oszalałe. W tłumie wychodzących ludzi zauważyłam Marca. Szukał mnie wzrokiem. Nie mogłam opanować emocji, podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Podczas jego pobytu w Hiszpanii przez internet rozmawialiśmy tylko raz. On ciągle trenował a po meczu przychodził nad ranem.
- Tak się stęskniłam.
- Ja też, kochanie, ale chodźmy do domu. Jestem bardzo zmęczony. Obiecuję, że jak się trochę odświeżę, pójdziemy do kina, albo gdzieś do restauracji.
- Trzymam cię za słowo.
Gdy dojechaliśmy do domu, Marc od razu poszedł wziąć prysznic. Ja siedziałam na łóżku z laptopem. Marc zostawił na stoliku obok łóżka telefon. Podczas gdy mój skarb brał prysznic, przyszedł mu sms. Nie jestem z tych dziewczyn co patrzą chłopakowi w telefon. Od razu odrzuciłam myśl zobaczenia na wiadomość jednak gdy Marc co raz dłużej nie wychodził z łazienki, moja ciekawość wzięła górę. Otworzyłam sms i od razu tego pożałowałam. Wiadomość brzmiała "Hej kociaku, kiedy powtórka z ostatniej nocy?" od Katrin. Na moment przestałam oddychać i serce mi stanęło. Patrzyłam na te kilka słów i patrzyłam. Nagle Marc wyszedł z łazienki i od razu zobaczył mnie z telefonem w ręku. Wiedziałam, że tam w Hiszpanii poznał jakąś dziewczynę, gdyby było inaczej, nie zwracałaby się do niego "kociaku". Nawet ja tak do niego nie mówiłam.
- Czytasz mi smsy? - zapytał Marc, prawie krzycząc.
- A co? Masz coś przede mną do ukrycia?
- Nie, przecież cię kocham - powiedział. Nie mogłam na niego patrzeć, dałam mu w twarz. I to porządnie.
- Idź do swojej Katrin, może ona nie będzie ci czytać smsów! - wykrzyczałam po czym rzuciłam mu telefon i zaczęłam szukać walizki.
Pakując się nie słyszałam co mówił do mnie Marc. Płakałam i chwilami słyszałam coś w stylu "ona nic nie znaczy" i "przestań robić szopki". Ja jednak byłam zdeterminowana i chciałam odejść od niego jak najdalej. Schodząc po schodach słyszałam jak Marc idzie za mną i powtarza "nie wygłupiaj się!". Nie pamiętam co było dalej.
Stałem pod drzwiami jej domu z bukietem róż. Już miałem dzwonić do drzwi gdy z domu wyszedł Kuba. Rozmawiał przez telefon, ale gdy mnie zobaczył powiedział tylko:
- Muszę kończyć.
- Cześć - powiedziałem nieco skrępowany.
- Cześć - odpowiedział jeszcze bardziej zażenowany tą sytuacją niż ja - Jest na górze, w domu nikogo nie ma, rób co chcesz. Ona od dwóch dni nie wychodzi z pokoju.
Jedyna myśl która przeszywała mi głowę to "Jestem skończonym idiotą".
Gdy dojechaliśmy do domu, Marc od razu poszedł wziąć prysznic. Ja siedziałam na łóżku z laptopem. Marc zostawił na stoliku obok łóżka telefon. Podczas gdy mój skarb brał prysznic, przyszedł mu sms. Nie jestem z tych dziewczyn co patrzą chłopakowi w telefon. Od razu odrzuciłam myśl zobaczenia na wiadomość jednak gdy Marc co raz dłużej nie wychodził z łazienki, moja ciekawość wzięła górę. Otworzyłam sms i od razu tego pożałowałam. Wiadomość brzmiała "Hej kociaku, kiedy powtórka z ostatniej nocy?" od Katrin. Na moment przestałam oddychać i serce mi stanęło. Patrzyłam na te kilka słów i patrzyłam. Nagle Marc wyszedł z łazienki i od razu zobaczył mnie z telefonem w ręku. Wiedziałam, że tam w Hiszpanii poznał jakąś dziewczynę, gdyby było inaczej, nie zwracałaby się do niego "kociaku". Nawet ja tak do niego nie mówiłam.
- Czytasz mi smsy? - zapytał Marc, prawie krzycząc.
- A co? Masz coś przede mną do ukrycia?
- Nie, przecież cię kocham - powiedział. Nie mogłam na niego patrzeć, dałam mu w twarz. I to porządnie.
- Idź do swojej Katrin, może ona nie będzie ci czytać smsów! - wykrzyczałam po czym rzuciłam mu telefon i zaczęłam szukać walizki.
Pakując się nie słyszałam co mówił do mnie Marc. Płakałam i chwilami słyszałam coś w stylu "ona nic nie znaczy" i "przestań robić szopki". Ja jednak byłam zdeterminowana i chciałam odejść od niego jak najdalej. Schodząc po schodach słyszałam jak Marc idzie za mną i powtarza "nie wygłupiaj się!". Nie pamiętam co było dalej.
***
- Muszę kończyć.
- Cześć - powiedziałem nieco skrępowany.
- Cześć - odpowiedział jeszcze bardziej zażenowany tą sytuacją niż ja - Jest na górze, w domu nikogo nie ma, rób co chcesz. Ona od dwóch dni nie wychodzi z pokoju.
Jedyna myśl która przeszywała mi głowę to "Jestem skończonym idiotą".