Wjechaliśmy do dzielnicy
wielkich will. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Próbowałam jakoś
"przetrawić" informację o tym, że mój chłopak jest dobrze
zapowiadającym się młodym talentem. Nagle zdałam sobie sprawę, że moje marzenia
się spełniają. Jeszcze w Polsce, gdy miałam 14 lat, w internecie oglądałam
zdjęcia sławnych żon i dziewczyn piłkarzy, tzw. WAGs. Zazdrościłam im. Teraz
cieszyłam się, że będę jedną z nich. Mój entuzjazm wkrótce miał zostać
zgaszony.
Wjechaliśmy na posesję
Marca. Pierwsze co rzucało się w oczy nie był ogromny dom, nie niesamowite
harleye stojące w garażu tylko najpiękniejszy ogród jaki w życiu widziałam.
Ogólnie sprawiał wrażenie parku, gdzie wszędzie wiły się niby niechlujnie,
jednak z perfekcją "wydeptane" ścieżki, które prowadziły to do drewnianej
huśtawki, to do altany lub do oczka wodnego z mostkiem. Wysokie drzewa
sprawiały wrażenie jakby się było w lesie. Dookoła były przeróżnych rodzajów
kwiaty.
- Przywiozłeś mnie tu żeby
się pochwalić i zrobić na mnie wrażenie? Udało ci się - zażartowałam.
- Dzieło mojej mamy -
odezwał się nagle Marc - bardzo jej się nudzi odkąd przyjechaliśmy z Hiszpanii.
Przyjechaliśmy tutaj, bo spodziewam się jakie pytania chciałabyś mi zadać.
Patrząc na tą wielką willę,
na wspaniały ogród i na zawartość garażu nasuwało mi się tylko jedno pytanie:
- Gdzie pracują twoi
rodzice?-
- Matka nie pracuje. Ojciec
ma kilka firm w Hiszpanii. Dlatego wyjechali, żeby załatwić tam kilka spraw.
Tutaj, w Anglii ma tylko dwie.
- Nieźle -
Weszliśmy do środka i
pomyślałam, że to już przesada. Na wprost wejścia znajdował się ogromny,
urządzony bardzo luksusowo salon, a zamiast ściany było jedno wielkie okno. Po
prawej stronie od wejścia były drzwi, nie do końca wiedziałam gdzie prowadzą.
- Dowiesz się w swoim
czasie - uprzedził moje pytanie Marc.
"Okey" myślę. Na
lewo przez ramę, zamiast drzwi wchodziło się do kuchni a zaraz za nią
znajdowała się jadalnia. Wszędzie było bardzo dużo wolnej przestrzeni, zupełnie
jak w moim domu. Poza jednym szczegółem - mój dom nie był mega wypasioną
willą.
Usiedliśmy na luksusowej
białej sofie.
- Zróbmy tak, raz ja pytam,
raz ty, zaczynaj – powiedział.
- Okey – miałam tyle pytań
w głowie, nie wiedziałam które wybrać najpierw, wreszcie – Masz rodzeństwo?
Zaśmiał się.
- Tak, siostrę Cinthię,
wyszła z przyjaciółmi. Teraz ja. Kim był ten chłopak przed szkołą? –
Obawiałam się tego pytania.
- Łukasz, mój kolega z
Polski – uznałam że bezpieczniej będzie jeżeli nie powiem mu całej prawdy.
Poznawaliśmy się, gadaliśmy
o wspólnych zainteresowaniach, o planach, gdzie moglibyśmy razem pójść i co
zrobić i tak nam minęło około trzech godzin. Na dworze było już ciemno
- Chodź do mojego pokoju –
zaproponował Marc.
- Nikt po mnie nie dzwoni,
więc czemu nie –
Wyszliśmy po schodach na
górę. Centralnie na wprost znajdował się jego pokój. Mogłam się spodziewać, że
będzie mega wypasiony. Nie pomyliłam się. Cały pokój był urządzony w kolorze
białym, szarym i czarnym. W kącie była sofa i plazma oraz regał z filmami,
grami na Xboxa, grami komputerowymi i albumami takich zespołów jak AC/DC, Guns
N’ Roses czy Muse. Oprócz tego w pokoju znajdowało się wielkie łóżko, dla dwóch
osób, biurko z laptopem, wieża stereo i półki z różnymi rzeczami, np.
książkami. W pokoju znajdowały się drzwi, pewnie do garderoby lub łazienki.
Marc postanowił, że
zamówimy pizzę. Wziął telefon i zamówił tą, którą wspólnie wybraliśmy. Mieliśmy
czekać 20 minut. W trakcie gdy Marc rozmawiał przez telefon postanowiłam
przyglądnąć się kolekcji płyt. Szczerze zazdrościłam Marcowi, miał dwie półki
płyt zespołów które ja ubóstwiałam.
- Którą mam włączyć? –
zapytał Marc, nawet nie zauważyłam gdy skończył zamawiać.
- Najlepiej wszystkie –
uśmiechnęłam się do niego.
- No to na początek, System
of a Down – Hypnotize – powiedział, jakby czytał w moich myślach. System był
moim ulubionym zespołem, miałam nawet koszulkę, ale jej nie ubierałam, sama nie
wiem dlaczego.
Ominęliśmy piosenki
„Attack” i „Dreaming” aby przejść do „Kill rock’n’roll”.
Zaczęliśmy razem śpiewać,
bardzo dobrze się razem bawiliśmy, przechodziliśmy do kolejnych piosenek aż w końcu
na piosence „Stealing society” zadzwonił dzwonek do drzwi. Pizza.
Marc zszedł na dół a muzyka
wciąż leciała, przyciszył ją tylko dzięki czemu słyszałam wszystko z dołu. Marc
otworzył drzwi.
- Ile płacę? –
Cisza. Nagle:
- Jesteś wolny? – zapytał damski
głos.
- Nie, moja dziewczyna
czeka na górze – odpowiedział lekko zakłopotany.
- 5 funtów, zadzwoń – drzwi
się zamknęły.
Marc powrócił na górę.
Postanowiłam trochę pożartować.
- Ale ty masz wzięcie –
powiedziałam. Popatrzył się na mnie uśmiechając.
- Jestem inny od Anglików,
dlatego. W Hiszpanii jestem przeciętny –
Usiadł obok mnie na sofie i
zaczęliśmy jeść. Skończyliśmy gdy akurat zaczynała się piękna ballada „Lonely
day”. Marc przysunął się do mnie i przytulił do siebie. Nic nie mówiąc
patrzyliśmy sobie głęboko w oczy aż w końcu on nachylił się i mnie pocałował.
Nie było to zwykłe cmoknięcie w usta. Pocałunek trwał i trwał. Marc dotknął
dłonią mojego policzka, był przy tym bardzo delikatny. Położyłam swoje ręce na
jego ramionach i przyciągnęłam go bliżej, bo nie chciałam aby przestał. W końcu
wciąż z delikatnością on odsunął swoje wargi od moich i mocno mnie przytulił.
Nie był to pierwszy pocałunek w moim życiu. Był to pierwszy raz kiedy pocałował
mnie Marc, nigdy wcześniej nie czułam takiego błogiego uczucia którego nie
sposób opisać.
Przestaliśmy się przytulać,
Marc znów popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskozielonymi oczami i wyszeptał:
- Kocham cię –
- Ja ciebie też –
najbanalniejsza odpowiedź jaka mi wtedy przychodziła na myśl.
Romantyczną chwilę przerwał
dzwoniący telefon. Mój dzwoniący telefon. Dzwonił Kuba, odebrałam.
- Masz przyjść do domu w
ciągu 5 minut bo rodzice dadzą ci szlaban do końca życia –
Popatrzyłam na zegarek.
1:00! Nawet nie wiedziałam kiedy minęło tak wiele czasu. Wyobrażam sobie
rodziców, którzy nawet nie wiedzą, że jestem u Marca, myślą, że włóczę się
gdzieś po mieście.
- Już jadę – po tych
słowach rozłączyłam się.
- Podwiozę cię – jak zwykle
Marc uprzedził moje pytanie.
- Dzięki wielkie –
Marc wiedział gdzie
mieszkam, ponieważ wcześniej kilka razy przychodził do Kuby.
Wsiedliśmy do samochodu i
ruszyliśmy. Marc jechał o wiele szybciej niż przedtem. Z tej dzielnicy do mojej
było około pół godziny drogi, lecz z taką szybkością spokojnie zajedziemy w 10
minut.
- Spytałem cię o tego
chłopaka, bo widziałem go u nas na treningu – powiedział nagle Marc.
Co?! To by się zgadzało, bo
już w Polsce Łukasz chodził na treningi rezerw Wisły Kraków. Gdyby to była
prawda, że chce się tutaj załapać do klubu, oznaczałoby to, że nie przyjechał
tu tylko dla mnie. Trochę mi ulżyło, ale chciałam dowiedzieć się więcej.
- W Polsce trenował się na
bramkarza, ale raczej nie brał tego na serio, to było jego hobby –
- Widocznie już nie jest
tylko hobbym. Faktycznie jest bramkarzem, ale nie trenował z nami, siedział na
trybunach –
- Powiedz mi jak będziesz
coś więcej wiedział –
Na to pokiwał głową.
Byliśmy już pod domem. Jedno wiedziałam – tej nocy na pewno nie zasnę.
Jeja! Dodałaś nowy rozdział :) Bardzo się cieszę z ich pocałunku i tego że kontakty się tak dobrze układają. Zastanawiam się co to była za dziewczyna :/ i do tego ta akcja z Łukaszem, że przyjechał trenować w klubie... jestem ciekawa co z tego będzie.
OdpowiedzUsuńJedna uwaga: Trochę źle się czytało jak nie było akapitów i wszystko była scalonym tekstem ;/
zapomniałabym xD Twój blog został przeze mnie nominowany do Liebster Blog Award :)
Usuńszczegóły znajdziesz na moim blogu http://hogwart-mystory.blogspot.com/ w zakładce Liebster Blog Award:)
ojej, nawet tego nie zauważyłam, gdy dodawałam było ok, dzięki ;)
UsuńŚweiitnie piszesz. Opowiadanie mi się straaasznie podoba. Zdąrzyłam przeczytać wszytsko po kolei :) Podoba mi się również tło. :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i liczę na rewanż w kom i obs :)
http://chamomileee12.blogspot.com/
Świetny blog ... super opowiadania bardzo ciekawe :-)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://codzia-blog.blogspot.com/
Piszesz tak ciekawie,że aż mnie ciągnęło *,*
OdpowiedzUsuń