Shakira - Hips don't lie
- Marc, bardzo, ale to bardzo był chciała, ale moi rodzice… powiedzą, że to nie wypada i tak dalej – mówiłam zakłopotana. Bardzo chciałam z nim zamieszkać, ale…no właśnie, ale.
- Marc, bardzo, ale to bardzo był chciała, ale moi rodzice… powiedzą, że to nie wypada i tak dalej – mówiłam zakłopotana. Bardzo chciałam z nim zamieszkać, ale…no właśnie, ale.
-
Spróbuj chociaż zapytać, może ci pozwolą po skończeniu szkoły – zaproponował
Marc.
-
Dobrze, zapytam ich. Tak poza tym moi rodzice chcą cię poznać. Jutro. Nie bój
się, tylko cię przedstawię i pójdziemy do mnie – zapewniłam.
-
Nie ma sprawy, ale obiecaj mi, że się ich zapytasz –
-
Obiecuję –
Dojechaliśmy
do domu.
-
Słuchaj Marc, nie mogę być zbyt długo, będą się o mnie martwić – powiedziałam,
ale bardzo chciałam żeby zaprzeczył.
-
Ja też muszę cię przedstawić rodzicom – powiedział uśmiechając się.
Wysiedliśmy
z samochodu i Marc po raz pierwszy odkąd byliśmy razem wziął mnie za rękę.
Wiedział, że się trochę denerwuję. Weszliśmy do domu, jego rodzice oglądali
hiszpańską telewizję w salonie.
-
Mamo, tato, chcę wam przedstawić moją dziewczynę, Justynę – w tym samym
momencie wstali.
-
Dobry wieczór – powiedziałam podając im rękę.
-
Dobry wieczór, kochanie – odpowiedziała mama Marca.
-
To my pójdziemy na górę – powiedział Marc wciąż trzymając mnie za rękę.
Szliśmy
po schodach gdy usłyszałam gdy jego mama mówiła do taty:
-
Ale oni są słodcy –
Marc
popatrzył na mnie trochę zakłopotany. Ja się po prostu uśmiechnęłam.
Weszliśmy
do pokoju. Marc powiedział żebym usiadła na jego łóżku i poczekała a on poszedł
do garderoby. Wyszedł z bukietem róż i małą torebką na prezenty.
-
Wszystkiego najlepszego, skarbie – powiedział podchodząc do mnie.
Wstałam
i go przytuliłam. Byłam taka szczęśliwa, nagle wypaliłam:
-
Fakt, że jesteś moim chłopakiem, jest już wystarczającym prezentem –
Zaśmiał
się.
-
Otwórz – powiedział podając mi torebkę z prezentem.
-
Och, Marc. Nie musiałeś – w torebce był złoty pierścionek z małym diamencikiem.
-
Musiałem, musiałem – powiedział po czym mnie pocałował. Odłożyłam prezenty na
łóżko i objęłam go. Staliśmy i namiętnie się całowaliśmy. Za każdym razem gdy
to robiliśmy miałam motylki w brzuchu, uwielbiałam to!
-
Wyślij smsa rodzicom, że zostajesz na noc – szepnął mi do ucha głosem jakiego
jeszcze nie znałam.
Zrobiłam
to bez wahania, wiadomość brzmiała „zostaję u Marca na noc, nie martwcie się o
mnie”.
Przenieśliśmy
się na łóżko, Marc leżał na mnie i zaczął całować mnie po szyi. Wystraszyłam
się trochę, nie byłam gotowa na pierwszy raz. Wierzyłam, że Marc mnie nie
skrzywdzi. Zdjął podkoszulek, po raz pierwszy zobaczyłam jego nagą klatkę
piersiową i muszę przyznać, że była bardzo seksowna. Idealnie wyrzeźbiony
„kaloryfer” był niesamowity. Wiedziałam, że sprawy zaszły za daleko, szepnęłam
mu do ucha:
-
Nie jestem gotowa –
-
Ja wcale nie chcę tego robić – zapewnił mnie Marc.
***
Obudziłem
się będąc w samej bieliźnie, ona też była prawie naga. Spała na boku a ja
obejmowałem ją w talii. Nie zrobiliśmy tego, uszanowałem jej zdanie, jednak
skłamałem, że nie chciałem tego zrobić. O to mi właśnie chodziło. Chciałem, aby
poczuła się jeszcze bardziej wyjątkowa, ale skoro nie była na to gotowa
postanowiłem poczekać.
Wstałem
delikatnie z łóżka, aby jej nie obudzić, tak słodko wyglądała gdy spała. Dookoła
były porozrzucane nasze ubrania, więc je pozbierałem gdyby niespodziewanie
weszła moja matka. Poszedłem do łazienki i popatrzyłem w lustro. Poprawiając
włosy zauważyłem różową plamkę na szyi. Malinka. Zrobiła mi malinkę. Zacząłem
się śmiać, bo nawet nie wiedziałem kiedy to się stało. Spryskałem się wodą
toaletową i odświeżyłem oddech, bo wiedziałem, że będziemy się całować.
Gdy
wyszedłem z łazienki ona nie spała. Patrzyła się tylko na mój nagi tors.
Uśmiechnąłem się tylko i zagadałem:
-
Zrobiłaś mi malinkę, kochanie –
Całkiem
się zmieszała, nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Mi to osobiście nie
przeszkadzało, miałem prawie 20 lat, nie pierwszy raz dziewczyna zrobiła mi
malinkę.
-
Marc – zaczęła, ale ja jej od razu przerwałem wślizgując się pod kołdrę:
-
Mi to wcale nie przeszkadza – powiedziałem po czym przytuliłem ją do siebie.
-
To dobrze, w ogóle nie pamiętam kiedy ci to zrobiłam. Marc, czy my… no wiesz –
zapytała trochę zakłopotana.
-
Hej, powiedziałaś, że nie chcesz, więc tego nie zrobiłem – dotknąłem jej
podbródka i popatrzyłem w szare oczy.
-
Dziękuję –
-
Czas wstawać, już jedenasta a coś słyszałem, że mamy odwiedzić twoich rodziców –
powiedziałem.
-
Już jedenasta?! Moi rodzice się pewnie o mnie martwią – wstała i zaczęła się
ubierać – na co czekasz? – zapytała widząc, że wciąż leżę w łóżku.
-
Idę, idę. Zjesz śniadanie? – zapytałem.
-
Zjem, ale mam nadzieję, że nie twoja mama nie będzie się za bardzo wtrącać
dlaczego zostałam – powiedziała trochę zakłopotana.
-
Spokojnie, też chcę tego uniknąć – pomyślałem, że powiem moim rodzicom po
hiszpańsku żeby nas nie zadręczali pytaniami.
Zeszliśmy
na śniadanie, rodzice się trochę zdziwili, że tak późno wstaliśmy. Na szczęście
nie byli tacy jak starzy Justyny. Mogłem robić co chciałem. Dali mi nawet
samochód.
Po
śniadaniu pojechaliśmy do rodziców Justyny. Po raz pierwszy miałem stracha
przed spotkaniem z rodzicami mojej dziewczyny.
***
Dojechaliśmy
na miejsce. Próbowałam wymyśleć jakąś historyjkę dlaczego musiałam zostać na
noc, miałam nadzieję, że Marc ich oczaruje i nie będą o to pytać. Modliłam się
żeby Kuby nie było w domu, była niedziela, znając życie wyszedł z kolegami na
miasto.
Marc
znów trzymał mnie za rękę. Weszliśmy do domu, rodzice siedzieli w kuchni pijąc
kawę.
-
Mamo, tato – zaczęłam mówiąc do nich po raz pierwszy po angielsku – chciałam wam
przedstawić mojego chłopaka, Marca – postanowiłam, że nie będę robić większych wstępów
tylko będę walić prosto z mostu.
Wstali,
aby się przywitać. Podali sobie nawzajem ręce.
-
Dzień dobry – powiedział Marc uśmiechając się tak, że moja matka była zakochana
w nim.
-
Dzień dobry, skarbie. Chodzisz z Justynką do szkoły? –
-
Mamo… - popatrzyłam na nią z wyrzutem.
-
Nie, nie chodzę do szkoły –
-
Studiujesz? – zapytała matka jeszcze bardziej rozradowana.
-
Jestem piłkarzem Chelsea, do tej pory tylko raz zagrałem w pierwszym składzie –
Moją
matkę zatkało. Mój tata się oczywiście ucieszył, bo uwielbiał piłkę nożną, mama
niekoniecznie. Stale się denerwowała gdy razem z tatą oglądaliśmy mecze.
-
To my pójdziemy do mojego pokoju – spróbowałam przerwać trwającą ciszę.
Kamień
spadł mi z serca, bo żadne z nich nie pomyślało, żeby mnie spytać o tą noc.
Wyszliśmy
po schodach i weszliśmy do mojego pokoju. Od razu zamknęłam drzwi. W porównaniu
z pokojem Marca, mój był całkiem zwyczajny. Znajdowały się w nim tylko łóżko,
kilka szafek i półek, biurko z krzesłem oraz sofa a przed nią mały telewizor. W
pokoju były drzwi prowadzące do mojej garderoby.
-
Chyba twoja mama mnie polubiła – powiedział z ironią Marc obejmując mnie w
talii.
-
Nie przejmuj się. Ona nie sprawi, że przestanę cię kochać – po raz pierwszy
wyznałam mu miłość prosto w oczy. A on? Oczywiście mnie pocałował. Robił to w
każdej chwili. Wiedział, że to uwielbiałam.
-
Chodźmy na spacer. Cały czas siedzimy w domu – zaproponował.
- Czemu
nie? – podobał mi się ten pomysł.
Zeszliśmy
na dół. Powiedziałam matce po polsku, że idę z Marciem się przejść.
-
Tylko przyjdź w miarę wcześnie, bo jutro jest szkoła! – zrzędziła jak zwykle
moja matka.
-
Dobrze, mamo –
Postanowiliśmy
iść w stronę parku. Dzień był słoneczny, ale było chłodno. Spacer był bardzo
romantyczny. Chodziliśmy wolno trzymając się za rękę gadając o wszystkim i o
niczym. Marc mnie rozśmieszał i całował na przemian. Usiedliśmy na ławce w
parku, wokół nas było wiele przytulających się par. My z Marciem
rozkoszowaliśmy się tą chwilą, chciałam aby trwała wiecznie.
Gdy
wróciłam do domu była ósma wieczorem. Głowę miałam w chmurach i nawet nie
usłyszałam wołania mojej mamy.
-
Justyno! Obudź się wreszcie! – powiedziała stojąc przede mną moja matka.
Nagle
przypomniałam sobie, że miałam się jej spytać o mieszkanie z Marciem.
-
Nie mówiłaś, że on jest piłkarzem – oznajmiła moja matka.
-
Nie było okazji. Mamo muszę cię o coś spytać –
- Marc
jest bardzo przystojny i czarujący, ale pamiętaj, za miesiąc masz maturę! – ona
w ogóle mnie nie słuchała.
-
Mamo! – krzyknęłam i wreszcie przestała paplać – Mogę zamieszkać z Marciem?
Jego rodzice wyjeżdżają na stałe do Hiszpanii i…
-
CZYŚ TY ZGŁUPIAŁA?! Nie jesteście nawet zaręczeni a ty, jak już wspomniałam, za
miesiąc masz maturę! – zrobiła wielką awanturę.
-
Nie jesteśmy w naszym małym miasteczku w Polsce gdzie wszyscy znają wszystkich!
Tutaj ludzie żyją ze sobą bez ślubu przez wiele wiele lat i to starsi ludzie.
Wiesz, że nie zrobię nic głupiego, nie zajdę nagle w ciążę, bo jestem rozsądna
a i Marc nigdy mnie nie wrobi w dziecko. Mamo, my się po prostu kochamy. Wiem,
że jesteśmy ze sobą może trochę za krótko…
-
Po maturze – przerwała mi nagle.
-
Czyli się zgadzasz? – wolałam się upewnić.
-
Tak, ale jak zdasz maturę – myślałam, że zaraz eksploduję ze szczęścia!
Wiedziałam, że dla mojej mamy ta matura to podwójny stres, bo Kuba też zdawał
maturę, ponieważ chodził od klasy z takim profilem, który wymagał czterech a
nie trzech lat nauki. Ojca nie musiałam przekonywać. On zawsze chciał dla mnie
jak najlepiej.
Jeden z najlepszych dni mojego życia.
_______________________________________
Bardzo Was proszę, po przeczytaniu nie pomyślcie sobie, że jestem jakaś zboczona. Po prostu chciałam rozwinąć ich "romans". Czekam na komentarze :)
Świetny rozdział, haha, nawet tak nie pomyślałam, a ja sama lubię takie zwroty akcji, pozdrawiam i czekam na kolejną część :D
OdpowiedzUsuń