czwartek, 18 lipca 2013

"Oh baby, when you talk like that, you make a woman go mad"

Shakira - Hips don't lie
- Marc, bardzo, ale to bardzo był chciała, ale moi rodzice… powiedzą, że to nie wypada i tak dalej – mówiłam zakłopotana. Bardzo chciałam z nim zamieszkać, ale…no właśnie, ale.
- Spróbuj chociaż zapytać, może ci pozwolą po skończeniu szkoły – zaproponował Marc.
- Dobrze, zapytam ich. Tak poza tym moi rodzice chcą cię poznać. Jutro. Nie bój się, tylko cię przedstawię i pójdziemy do mnie – zapewniłam.
- Nie ma sprawy, ale obiecaj mi, że się ich zapytasz –
- Obiecuję –
Dojechaliśmy do domu.
- Słuchaj Marc, nie mogę być zbyt długo, będą się o mnie martwić – powiedziałam, ale bardzo chciałam żeby zaprzeczył.
- Ja też muszę cię przedstawić rodzicom – powiedział uśmiechając się.
Wysiedliśmy z samochodu i Marc po raz pierwszy odkąd byliśmy razem wziął mnie za rękę. Wiedział, że się trochę denerwuję. Weszliśmy do domu, jego rodzice oglądali hiszpańską telewizję w salonie.
- Mamo, tato, chcę wam przedstawić moją dziewczynę, Justynę – w tym samym momencie wstali.
- Dobry wieczór – powiedziałam podając im rękę.
- Dobry wieczór, kochanie – odpowiedziała mama Marca.
- To my pójdziemy na górę – powiedział Marc wciąż trzymając mnie za rękę.
Szliśmy po schodach gdy usłyszałam gdy jego mama mówiła do taty:
- Ale oni są słodcy –
Marc popatrzył na mnie trochę zakłopotany. Ja się po prostu uśmiechnęłam.
Weszliśmy do pokoju. Marc powiedział żebym usiadła na jego łóżku i poczekała a on poszedł do garderoby. Wyszedł z bukietem róż i małą torebką na prezenty.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie – powiedział podchodząc do mnie.
Wstałam i go przytuliłam. Byłam taka szczęśliwa, nagle wypaliłam:
- Fakt, że jesteś moim chłopakiem, jest już wystarczającym prezentem –
Zaśmiał się.
- Otwórz – powiedział podając mi torebkę z prezentem.
- Och, Marc. Nie musiałeś – w torebce był złoty pierścionek z małym diamencikiem.
- Musiałem, musiałem – powiedział po czym mnie pocałował. Odłożyłam prezenty na łóżko i objęłam go. Staliśmy i namiętnie się całowaliśmy. Za każdym razem gdy to robiliśmy miałam motylki w brzuchu, uwielbiałam to!
- Wyślij smsa rodzicom, że zostajesz na noc – szepnął mi do ucha głosem jakiego jeszcze nie znałam.
Zrobiłam to bez wahania, wiadomość brzmiała „zostaję u Marca na noc, nie martwcie się o mnie”.
Przenieśliśmy się na łóżko, Marc leżał na mnie i zaczął całować mnie po szyi. Wystraszyłam się trochę, nie byłam gotowa na pierwszy raz. Wierzyłam, że Marc mnie nie skrzywdzi. Zdjął podkoszulek, po raz pierwszy zobaczyłam jego nagą klatkę piersiową i muszę przyznać, że była bardzo seksowna. Idealnie wyrzeźbiony „kaloryfer” był niesamowity. Wiedziałam, że sprawy zaszły za daleko, szepnęłam mu do ucha:
- Nie jestem gotowa –
- Ja wcale nie chcę tego robić – zapewnił mnie Marc.
***
Obudziłem się będąc w samej bieliźnie, ona też była prawie naga. Spała na boku a ja obejmowałem ją w talii. Nie zrobiliśmy tego, uszanowałem jej zdanie, jednak skłamałem, że nie chciałem tego zrobić. O to mi właśnie chodziło. Chciałem, aby poczuła się jeszcze bardziej wyjątkowa, ale skoro nie była na to gotowa postanowiłem poczekać.
Wstałem delikatnie z łóżka, aby jej nie obudzić, tak słodko wyglądała gdy spała. Dookoła były porozrzucane nasze ubrania, więc je pozbierałem gdyby niespodziewanie weszła moja matka. Poszedłem do łazienki i popatrzyłem w lustro. Poprawiając włosy zauważyłem różową plamkę na szyi. Malinka. Zrobiła mi malinkę. Zacząłem się śmiać, bo nawet nie wiedziałem kiedy to się stało. Spryskałem się wodą toaletową i odświeżyłem oddech, bo wiedziałem, że będziemy się całować.
Gdy wyszedłem z łazienki ona nie spała. Patrzyła się tylko na mój nagi tors. Uśmiechnąłem się tylko i zagadałem:
- Zrobiłaś mi malinkę, kochanie –
Całkiem się zmieszała, nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Mi to osobiście nie przeszkadzało, miałem prawie 20 lat, nie pierwszy raz dziewczyna zrobiła mi malinkę.
- Marc – zaczęła, ale ja jej od razu przerwałem wślizgując się pod kołdrę:
- Mi to wcale nie przeszkadza – powiedziałem po czym przytuliłem ją do siebie.
- To dobrze, w ogóle nie pamiętam kiedy ci to zrobiłam. Marc, czy my… no wiesz – zapytała trochę zakłopotana.
- Hej, powiedziałaś, że nie chcesz, więc tego nie zrobiłem – dotknąłem jej podbródka i popatrzyłem w szare oczy.
- Dziękuję –
- Czas wstawać, już jedenasta a coś słyszałem, że mamy odwiedzić twoich rodziców – powiedziałem.
- Już jedenasta?! Moi rodzice się pewnie o mnie martwią – wstała i zaczęła się ubierać – na co czekasz? – zapytała widząc, że wciąż leżę w łóżku.
- Idę, idę. Zjesz śniadanie? – zapytałem.
- Zjem, ale mam nadzieję, że nie twoja mama nie będzie się za bardzo wtrącać dlaczego zostałam – powiedziała trochę zakłopotana.
- Spokojnie, też chcę tego uniknąć – pomyślałem, że powiem moim rodzicom po hiszpańsku żeby nas nie zadręczali pytaniami.
Zeszliśmy na śniadanie, rodzice się trochę zdziwili, że tak późno wstaliśmy. Na szczęście nie byli tacy jak starzy Justyny. Mogłem robić co chciałem. Dali mi nawet samochód.
Po śniadaniu pojechaliśmy do rodziców Justyny. Po raz pierwszy miałem stracha przed spotkaniem z rodzicami mojej dziewczyny.

***

Dojechaliśmy na miejsce. Próbowałam wymyśleć jakąś historyjkę dlaczego musiałam zostać na noc, miałam nadzieję, że Marc ich oczaruje i nie będą o to pytać. Modliłam się żeby Kuby nie było w domu, była niedziela, znając życie wyszedł z kolegami na miasto.
Marc znów trzymał mnie za rękę. Weszliśmy do domu, rodzice siedzieli w kuchni pijąc kawę.
- Mamo, tato – zaczęłam mówiąc do nich po raz pierwszy po angielsku – chciałam wam przedstawić mojego chłopaka, Marca – postanowiłam, że nie będę robić większych wstępów tylko będę walić prosto z mostu.
Wstali, aby się przywitać. Podali sobie nawzajem ręce.
- Dzień dobry – powiedział Marc uśmiechając się tak, że moja matka była zakochana w nim.
- Dzień dobry, skarbie. Chodzisz z Justynką do szkoły? –
- Mamo… - popatrzyłam na nią z wyrzutem.
- Nie, nie chodzę do szkoły –
- Studiujesz? – zapytała matka jeszcze bardziej rozradowana.
- Jestem piłkarzem Chelsea, do tej pory tylko raz zagrałem w pierwszym składzie –
Moją matkę zatkało. Mój tata się oczywiście ucieszył, bo uwielbiał piłkę nożną, mama niekoniecznie. Stale się denerwowała gdy razem z tatą oglądaliśmy mecze.
- To my pójdziemy do mojego pokoju – spróbowałam przerwać trwającą ciszę.
Kamień spadł mi z serca, bo żadne z nich nie pomyślało, żeby mnie spytać o tą noc.
Wyszliśmy po schodach i weszliśmy do mojego pokoju. Od razu zamknęłam drzwi. W porównaniu z pokojem Marca, mój był całkiem zwyczajny. Znajdowały się w nim tylko łóżko, kilka szafek i półek, biurko z krzesłem oraz sofa a przed nią mały telewizor. W pokoju były drzwi prowadzące do mojej garderoby.
- Chyba twoja mama mnie polubiła – powiedział z ironią Marc obejmując mnie w talii.
- Nie przejmuj się. Ona nie sprawi, że przestanę cię kochać – po raz pierwszy wyznałam mu miłość prosto w oczy. A on? Oczywiście mnie pocałował. Robił to w każdej chwili. Wiedział, że to uwielbiałam.
- Chodźmy na spacer. Cały czas siedzimy w domu – zaproponował.
- Czemu nie? – podobał mi się ten pomysł.
Zeszliśmy na dół. Powiedziałam matce po polsku, że idę z Marciem się przejść.
- Tylko przyjdź w miarę wcześnie, bo jutro jest szkoła! – zrzędziła jak zwykle moja matka.
- Dobrze, mamo –
Postanowiliśmy iść w stronę parku. Dzień był słoneczny, ale było chłodno. Spacer był bardzo romantyczny. Chodziliśmy wolno trzymając się za rękę gadając o wszystkim i o niczym. Marc mnie rozśmieszał i całował na przemian. Usiedliśmy na ławce w parku, wokół nas było wiele przytulających się par. My z Marciem rozkoszowaliśmy się tą chwilą, chciałam aby trwała wiecznie.
Gdy wróciłam do domu była ósma wieczorem. Głowę miałam w chmurach i nawet nie usłyszałam wołania mojej mamy.
- Justyno! Obudź się wreszcie! – powiedziała stojąc przede mną moja matka.
Nagle przypomniałam sobie, że miałam się jej spytać o mieszkanie z Marciem.
- Nie mówiłaś, że on jest piłkarzem – oznajmiła moja matka.
- Nie było okazji. Mamo muszę cię o coś spytać –
- Marc jest bardzo przystojny i czarujący, ale pamiętaj, za miesiąc masz maturę! – ona w ogóle mnie nie słuchała.
- Mamo! – krzyknęłam i wreszcie przestała paplać – Mogę zamieszkać z Marciem? Jego rodzice wyjeżdżają na stałe do Hiszpanii i…
- CZYŚ TY ZGŁUPIAŁA?! Nie jesteście nawet zaręczeni a ty, jak już wspomniałam, za miesiąc masz maturę! – zrobiła wielką awanturę.
- Nie jesteśmy w naszym małym miasteczku w Polsce gdzie wszyscy znają wszystkich! Tutaj ludzie żyją ze sobą bez ślubu przez wiele wiele lat i to starsi ludzie. Wiesz, że nie zrobię nic głupiego, nie zajdę nagle w ciążę, bo jestem rozsądna a i Marc nigdy mnie nie wrobi w dziecko. Mamo, my się po prostu kochamy. Wiem, że jesteśmy ze sobą może trochę za krótko…
- Po maturze – przerwała mi nagle.
- Czyli się zgadzasz? – wolałam się upewnić.
- Tak, ale jak zdasz maturę – myślałam, że zaraz eksploduję ze szczęścia! Wiedziałam, że dla mojej mamy ta matura to podwójny stres, bo Kuba też zdawał maturę, ponieważ chodził od klasy z takim profilem, który wymagał czterech a nie trzech lat nauki. Ojca nie musiałam przekonywać. On zawsze chciał dla mnie jak najlepiej.

Jeden z najlepszych dni mojego życia.
_______________________________________

Bardzo Was proszę, po przeczytaniu nie pomyślcie sobie, że jestem jakaś zboczona. Po prostu chciałam rozwinąć ich "romans". Czekam na komentarze :)

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział, haha, nawet tak nie pomyślałam, a ja sama lubię takie zwroty akcji, pozdrawiam i czekam na kolejną część :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Z chęcią przyjmuję pochwały jak i krytykę.